Bojkotuję.

Ostatnie wydarzenia popchnęły mnie w stronę flirtu z ruchem bojkotu Izraela.  Już wielokrotnie kusząca retoryka tutejszej lewicy, że wycofanie żydowskich osiedli z Zachodniego Brzegu zakończy przemoc żydowską wobec Palestyńczyków i przyniesie wszystkim pokój, przemówiła do mnie w tym razem także z, problematycznym na ogół, towarzyszącym jej argumentem, że środkiem do osiągnięcia tego celu jest międzynarodowy bojkot państwa izraelskiego, do czasu zakończenia okupacji.

W prawdzie wydaje mi się, że sprawa obecności Żydów i Żydówek na Zachodnim Brzegu to nie jest klucz do rozwiązania konfliktu, a przynajmniej sprawa dyskusyjna, to poziom aprobaty rządu dla agresji osadników, kwoty pieniędzy przeznaczane na rozwój ich osiedli i ciche przyzwolenie na rozbudowywanie nielegalnych ich części jest dla mnie jednym z najgorszych kierunków polityki rządowej. I co jakiś czas, tak jak przy okazji podpalenia domu rodziny Dawabsheh, ma spektakularny skutek i na chwilę budzi mnie z codzienności. A ponieważ społeczeństwo Izraela, ogarnięte strachem przed prawdziwym lub wyimaginowanym terrorem, w dużej mierze wierzy, że wsparcie dla osiedli jest kluczem do przeżycia ich państwa w regionie, wewnętrzny nacisk na rząd w tych kwestiach jest żaden. A w rezultacie panoszy się mesjanizm, fanatyzm i co tam jeszcze chcecie. Skoro tak, może faktycznie bojkot jest metodą?

Problem jednak nie w tym, dlaczego i kogo tutaj należy bojkotować, ale kto ma to robić – przypomniał mi D. Na bojkot Izraela pozwalają sobie kraje europejskie, Stany Zjednoczone i na przykład Iran. Legitymacja moralna wszystkich tych ciał politycznych do pouczania innych co należy a czego nie, jest w istocie problematyczna. Czy chcę, by ogarnięta amnezją kolonialną Europa, która żyje zbudowanym na eksploatacji świata bogactwem, wymordowała 6 milionów Żydów, a teraz powoli wykańcza Romów i wszelkie inne mniejszości wstawia do muzealnych gablotek, wyznaczała mi standardy demokratycznego postępowania w chwili, kiedy zamyka granice dla afrykańskich uchodźców? Czy może lepiej by robiła to imperialna Ameryka, ze swoją historią mordowania lokalnej ludności, niewolnictwa, prowadzenia wojen o ropę i torturowania ludzi? Iran, choć marzy mi się, że kiedyś będę mogła go odwiedzić ze swoim izraelskim paszportem, chyba niekoniecznie jest moją etyczną wyrocznią.

Na szczęście wkrótce jedziemy na Polski, a tam czeka mnie możliwość bojkotowania konfliktu bliskowschodniego. Oraz ciekawsze wyzwania. Podobno warszawscy powstańcy byli przeciwko in vitro. Czy także powstańcy z getta? Jeśli tak, to bojkotuję powstania, bojkotuję getto i w ogóle Warszawę. Zakopane? Mazury? Ktoś, coś?

Leave a comment